sobota, 25 października 2014

Jak w Holandii upamiętnia się zmarłych?


W 80 blogów dookoła świata to projekt blogerów, którzy opisują to samo zagadnienie z perspektywy różnych krajów, języków i kultur. Ponieważ już niebawem listopad, w którym to w szczególny sposób wspominamy zmarłych – dzisiejszy temat będzie poświęcony zwyczajom związanym z pogrzebem i sposobom upamiętniania bliskich, którzy odeszli. Trochę poważniej niż zazwyczaj, jednak nie mniej ciekawie!

Najpierw pogrzeb
Pierwszym sposobem oddawania czci zmarłym – najbardziej indywidualnym i poruszającym - jest zazwyczaj pogrzeb lub mówiąc bardziej ogólnie – ostatnie pożegnanie, gdyż zmarli w Holandii coraz częściej są kremowani. Zdarzyło mi się raz uczestniczyć w pożegnaniu pewnej starszej pani – nazwijmy ją Joanna. Odwiedzałam ją w domu, kiedy była w ostatniej fazie choroby i bardzo się polubiłyśmy. Po jej śmierci rodzina zaprosiła mnie na uroczystości, które składały się z dwóch etapów. Najpierw kilka dni po śmierci miało miejsce osobiste pożegnanie i składanie kondolencji. W wyznaczonych godzinach można było przyjść do domu pogrzebowego, gdzie w małym, chłodzonym pomieszczeniu leżała trumna. Pokoik ten był bardzo osobiście urządzony – córki pani Joanny powiesiły tam zdjęcia z różnych okresów jej życia. To był czas na ostatnie indywidualne rozmowy ze zmarłą i na składanie kondolencji rodzinie. Czasem żałobnicy przynosili kwiaty, które ustawiano wokół trumny. Wyrazy współczucia zaś – spisane na kartkach – wręczali bliskim, ci ze swej strony zapraszali na kawę do sali obok. Serwowaniem napojów zajmował się dom pogrzebowy i był do tego przygotowany, gdyż w swojej bogatej ofercie usług oferował również organizację konselacji (stypy).
Drugi etap pożegnania – kilka dni później - miał charakter oficjalny i odbywał się w dużej auli, gdzie wokół trumny zgromadzili się wszyscy krewni oraz znajomi. Rodzina i najbliżsi przyjaciele przygotowali krótkie wystąpienia, w których opowiadali o zmarłej. Wspomnienia te były przeplatane fragmentami muzyki, a zakończone kilkusekundowym filmem z wakacji, na którym pani Joanna wypowiedziała tylko jedną kwestię: „To dopiero życie!”. Oczywiście odnosiła się ona do urlopu, jednak odtworzona w takiej chwili była podsumowaniem wszystkich 75 lat i na te słowa wielu z obecnych znów sięgnęło po chusteczki. Ostatnim elementem pożegnania było odprowadzenie trumny do krematorium. W tym uczestniczyła tylko najbliższa rodzina.
Po oficjalnym pożegnaniu wszyscy obecni zostali zaproszeni na nieformalne spotkanie do pubu, gdzie przy kuflu piwa lub filiżance kawy można było jeszcze raz wspominać panią Joannę w rozmowach z innymi i oglądać przygotowane wcześniej całe albumy z jej zdjęciami.

A co po pogrzebie?
To w dużej mierze zależy od religii wyznawanej przez zmarłego i od sposobu, w jaki został pożegnany. Holendrzy rzadko odwiedzają cmentarze, co po części jest spowodowane coraz większą popularnością kremacji. Groby są dosyć ubogo ozdobione w porównaniu do polskich. Wyjątek stanowią nagrobki dzieci – pełne zabawek, lalek, przytulanek i zdjęć. Nie wiem, jak wspominają zmarłych protestanci lub muzułmanie (których jest w Holandii coraz więcej), ale bardzo podobał mi się zwyczaj katolików, a mówiąc dokładniej – sposób, w jaki proboszcz miejscowej parafii katolickiej, do której należałam, upamiętniał zmarłych podczas wieczornej Mszy 1. listopda. Szczególną pamięcią były otaczane osoby, które odeszły w ciągu ostatniego roku. Podczas gdy lektor czytał ich nazwiska, bliscy wkładali jedną różę do wspólnego wazonu i zapalali małą świeczkę. Bardzo wzruszający moment. Oczywiście w większości polskich parafii byłoby to nie do zorganizowania ze względu na dużo większą liczbę pogrzebów.

I jak? Przebrnęliście przez wszystko do końca? J Tekst może nie za długi, jednak temat dla wielu bardzo trudny. A Wy macie swoje spostrzeżenia związane ze wspominaniem zmarłych w Holandii? Lub znacie ciekawe lokalne tradycje? Z chęcią przeczytam o tym w komentarzach!

Jeśli natomiast chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat oddawania czci zmarłym w innych kulturach, zapraszam do odwiedzenia pozostałych blogów:

Francja
Francais-mon-amour: Sprawa życia i śmierci

Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim: Dzień Wszystkich Świętych we Francji

Niemcy:
Willkommen in Polschland: Niemieckie cmentarze

Blog o języku niemieckim: Słownictwo związane z przemijaniem.

Niemiecka Sofa: Jak w Niemczech upamiętnia się zmarłych?

Norwegia:
Pati Norway: Jak w Norwegii upamiętnia się zmarłych?

Rosja:
Rosyjskie śniadanie: Jak w Rosji upamiętnia się zmarłych?

Szwajcaria:
Szwajcaria moimi oczami: Znani pochowani w Szwajcarii

Szwajcarskie Blabliblu: W Szwajcarii jest niezwykle nawet po śmierci.

Szwecja:
Szwecjoblog: Jak w Szwecji mówi się o śmierci?

Wielka Brytania: 
English-nook: Przemijanie po angielsku 

English-at-tea: Dzień Wszystkich Świętych w Anglii

Wietnam: 
Wietnam.info: Jak w Wietnamie upamiętnia się zmarłych?

Jeśli sam jesteś blogerem kulturowym lub językowym i chciał(a)byś dołączyć do naszego projektu - napisz do nas:  blogi.jezykowe1@gmail.com 

piątek, 17 października 2014

Tylko dla singli

Jest taka restauracja w Amsterdamie, do której nie możesz przyjść z dziewczyną lub z chłopakiem, ani z narzeczonym, ani z narzeczoną, ani z żoną, ani z mężem. Tam możesz cieszyć się tylko swoim towarzystwem, bo stoliki są tak małe, że nie ma miejsca nawet na książkę lub gazetę. I ktoś to zrobił specjalnie! Ten ktoś to Marina van Goor, projektantka. Stworzyła w zeszłym roku miejsce dla osób, które nie przepadają za ludźmi - jednoosobową restaurację. Chce w ten sposób pokazać, iż wyjście na samotną kolację może być ciekawym doświadczeniem przebywania samemu ze sobą i wcale nie musi od razu wywoływać współczucia lub litości. 

Restauracja nazywa się Eenmaal, co oznacza zarówno "jeden raz" jak i "jeden posiłek". Ciekawostkę stanowi fakt, iż miejsce to jest otwierane czasowo, kilka dni w miesiącu i może mieć różne lokalizacje (ang. pop up restaurant). Wystrój wnętrza jest bardzo prosty, wręcz minimalistyczny - białe ściany, czarne małe stoliczki bez obrusów. Zresztą zobaczcie sami na tym krótkim filmiku: 


Jak Wam się podoba taki pomysł? We mnie wzbudził zdziwienie. Bo wyjście do restauracji zazwyczaj kojarzyło mi się z towarzystwem, nawet jeśli nie masz z kim, a chcesz pobyć między ludźmi to idziesz na kawę do kawiarni. Zawsze jest szansa, że ktoś się przysiądzie ;) Bary i kluby mają zazwyczaj małe stoliczki dla pojedynczych osób, czy więc jest potrzeba tworzenia specjalnego miejsca wyłącznie dla singli? Tym bardziej, że wiele gospodarstw domowych w Holandii jest jednoosobowych i ludzie coraz bardziej się od siebie oddalają, tworzą dystans, chronią swoje granice. Znajoma Holenderka z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem życiowym powiedziała mi kiedyś, że tuż po wojnie ludzie byli sobie bliżsi, bo byli biedni. Potrzebowali siebie wzajemnie, swojej pomocy, więcej czasu spędzali razem. A obecnie dobrobyt sprawił, że każdy jest samowystarczalny i odsuwa się od innych. Coś w tym jest. Choć z drugiej strony doświadczenie przebywania samemu ze sobą, kontakt z własnymi potrzebami to bardzo ważna rzecz. Nie wiem tylko, na ile można się zagłębić w siebie będąc jednak w miejscu publicznym. Czas pokaże, jak długo taka restauracja się utrzyma i czy będą powstawać kolejne. Zawsze jest to jakiś znak czasu,  zmieniających się społeczeństw i przemian w kulturze. 

źródło: 
http://eenmaal.com/ 
https://www.facebook.com/popupeenmaal/info

piątek, 10 października 2014

Dorsz

Lubicie ryby? Podobno są bardzo zdrowe. A taką jadacie?

de kabeljauw
dorsz

Polując któregoś dnia na obiad w supermarkecie zauważyłam w lodówce taką oto ciekawą nazwę. Mrożonki nie kupiłam, ale po powrocie do domu sprawdziłam znaczenie. Spodobało mi się to słówko. Ryba mniej ;) 

Dorsz (Wikimedia Commons)