niedziela, 25 stycznia 2015

5 pytań o Holandię - odpowiadam

Zabieram Was dziś w kolejną podróż 80 blogów dookoła świata. Pierwsza edycja w 2015 roku ma bardziej osobistą formę, bowiem tym razem każdy z nas - blogerów odpowiada na pięć pytań dotyczących naszych krajów. Jeśli więc jesteście ciekawi moich opinii  i wrażeń dotyczących Holandii w ogóle i w szczególe - zapraszam do lektury! Jeśli natomiast nie interesuje Was prywata, możecie sobie spokojnie dzisiejszy post darować ;) 


Najbardziej zaskakujące odkrycie związane z Holandią?
Na początku wszystko było odkryciem! Jedną z takich rzeczy, która zadziwia mnie do dziś jest wzrost Holendrów. Sama wybijam się ponad przeciętność na polskiej ulicy, wiec kiedy przyjechałam do Holandii byłam zachwycona, że z wieloma Holenderkami mogłam rozmawiać jak równy z równym. No i Holendrzy też trzymali wysoki poziom  -  przyjemnie było czasem na takim jednym czy drugim oko zawiesić ;) 
Wieść gminna głosi, że istnieją dwie prawdopodobne przyczyny takowego stanu rzeczy. Po pierwsze - Niderlandy są bardzo zatłoczone, więc mieszkańcy nie mają możliwości rosnąć wszerz, mogą rozwijać się tylko wzdłuż. Po drugie - Holendrzy nie dość, że mieszkają na podmokłych terenach, to jeszcze są często podlewani deszczem i rosną potem jak na drożdżach ;) 

Ulubiony cytat lub powiedzenie w języku niderlandzkim?

Baat het niet dan schaadt het niet.  
Nie pomoże ale i nie zaszkodzi, (więc warto spróbować). 

Podobno jest to motto holenderskich lekarzy, którzy na wszystko przepisują polopirynę ;)

Twój największy sukces odnośnie nauki języka?
Pamiętam, jak po miesiącu uczęszczania na kurs pojechałam z rowerem do serwisu i wyjaśniłam panu, że mi pedał spada, bo śruba się zużyła  - czyli była versleten. To nowo poznane słówko powtarzałam jak mantrę i pan mnie zrozumiał! No dobra, być może popatrzył na rower i domyślił się o co chodzi, ale ja zrozumiałam też jego, kiedy powiedział, że musiałby wymienić cały układ, bo takich pedałów już nie produkują i że to drogi interes. Wracałam do domu z wciąż niesprawnym rowerem, za to niesamowicie dumna z siebie :) 

Jaką jedną rzecz z Holandii wzięłabyś ze sobą na bezludną wyspę i dlaczego?
Rower. Bo go pokochałam :)
W Holandii nauczyłam się jeździć na rowerze nie tylko po to, żeby się przejechać, ale też po to, żeby gdzieś dojechać. Stał się po prostu środkiem transportu - najtańszym, najzdrowszym a często i najszybszym. Dawał niezależność. Latem upał nie był odczuwalny, bo podczas jazdy wiatr chłodził całe ciało. Jesienią i wiosną nauczyłam się jeździć z parasolką - gdy tylko kropiło lub z peleryną - gdy padało. Zimą ścieżki rowerowe były odśnieżane jako pierwsze. Rower to po prostu produkt pierwszej potrzeby w Holandii. Zresztą zobaczcie sami - jak tam nie jeździć?

Ulubiona reklama holenderska? 
Onze helden zijn terug czyli Nasi bohaterowie wrócili. 
Reklama banku ING zapowiadająca ponownie otwarcie Het Rijksmuseum w kwietniu 2013 roku.
Eh, szkoda, że właśnie wtedy nie robiłam zakupów... ;)



To tyle o mnie. Teraz z przyjemnością posłucham o Was i Waszych holenderskich (tudzież emigracyjnych  w ogóle) przygodach, sukcesach i odkryciach :)

A jeśli jesteście ciekawi osobistych wyznań pozostałych blogerów, to zapraszam na dalszą część cyklu!


CHINY


FRANCJA





Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim:  http://francuski-przez-skype.blogspot.com/2015/01/5-pytan-do.html


KIRGISTAN


NIEMCY




ROSJA


SZWAJCARIA


WIELKA BRYTANIA

  




WŁOCHY




WIETNAM



Jesteś blogerem kulturowym lub językowym i chciał(a)byś wziąć udział w naszym projekcie? 
Napisz do nas:  blogi.jezykowe1@gmail.com albo dołącz do naszej grupy na Facebooku.

17 komentarzy:

  1. Na rowerze z parasolka ? Chciałabym to zobaczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dosyć powszechny widok w Holandii, ale rozumiem zdziwienie, bo sama otwierałam szeroko oczy, gdy zobaczyłam po raz pierwszy Holenderkę z parasolką pedałującą z gracją podczas deszczu ;)

      Usuń
  2. Widziałam w Strasburgu w sklepie rowerowym rower z parasolka przymocowana do kierownicy. Tez masz taka?
    Co do wyspy, to musiałaby być spora, żebyś mogła po niej jeździć na rowerze, ale zgadzam sie ze rower to świetna rzecz :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie - parasolkę muszę sobie trzymać sama ;)

      Usuń
  3. Swego czasu sporo jeździłam na rowerze. Teraz niestety czasu brak i sprzętu..

    A reklama świetna- bardzo dobry pomysł na akcję promocyjną dla muzeum! Wyobrażam sobie co by się działo, gdyby u mnie w Lublinie w Plazie albo w Felicity coś takiego zorganizowali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewne pomysły można byłoby pożyczyć od Holendrów.

      Usuń
  4. Ach, ja też pokochałam rower w Holandii, po powrocie z wakacji natychmiast zaopatrzyłam się we własny egzemplarz i tylko ogromnie żałuję, że u nas nie jest tak doskonale płasko, bo moja kondycja pod górkę pozostawia wiele do życzenia ;)
    Poza tym z tego co zauważyłam w Amsterdamie, to klatki schodowe w kamienicach też są raczej wąskie, więc może niewygodnie byłoby być grubym Holendrem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Holendrzy też mają swoje górki, tylko małe, to fakt :)

      Usuń
  5. Strasznie mi się spodobała anegdotka o tym, dlaczego Holendrzy są wysocy :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow jestem w szoku po obejrzeniu reklamy, też żałuję, że mnie tam nie było! ;D Zazdroszczę alejek rowerowych i naprawdę świetnie czytać, że te odśnieżają jako pierwsze! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja alzacka koleżanka wszędzie jeździ rowerem - obcasy, pełny makijaż, a jeśli pada, to ma specjalne okrycie na głowę (z okularami ochronnymi), które pozostawia fryzurę i tenże makijaż w praktycznie nienaruszonym stanie :) Tak, w Alzacji też mamy kulturę rowerów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę tych rowerów. U nas jest z tym problem, chociaż już coraz częściej miasta zaczynają dbać o rowerzystów.

    OdpowiedzUsuń
  9. W Strasbourgu rowery też są niezwykle popularne i pochwalę się, że również opanowałam sztukę jazdy z parasolką :D
    reklama świetna, również chciałabym wtedy robić zakupy i zobaczyć to wszystko na żywo :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaskoczył mnie w Holandii brak firanek w oknach. I morze rowerów. O ile za tym pierwszym nie przepadam (u mnie jest podobnie, w oknach są tylko zasłony), to rowerów im bardzo zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Och, rozumiem satysfakcję z takich osiągnięć przy nauce języka. Ja nauczyłam się szwedzkiego na studiach, gdzie na zajęciach bardzo dużo mówiło się o morfemach, przydawkach czy partykułach po szwedzku, a o sprzętach domowych, sprzątaniu czy naprawianiu rzeczy mniej ;) Dlatego też odczuwałam satysfakcję, kiedy potrafiłam się dogadać w takim pozornie przyziemnych kwestiach :)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się ze mną swoją opinią - z przyjemnością przeczytam Twój komentarz :) Podpisz się jednak proszę, zwłaszcza jeśli oczekujesz odpowiedzi.