piątek, 26 września 2014

Język polski z holenderskiej perspektywy

W 80 blogów dookoła świata to projekt blogerów, którzy opisują to samo zagadnienie z perspektywy różnych krajów, języków i kultur. W tym miesiącu temat brzmi następująco: Jak język holenderski wpłynął na moje postrzeganie świata? Zakres szalenie szeroki jak na jeden post, toteż zawęziłam nieco tematykę i postanowiłam ograniczyć się do zagadnień czysto językowych. Bo przecież dziś jest Europejski Dzień Języków! Będzie więc o tym, co nowego odkryłam w rodzimym języku polskim dzięki poznaniu języka holenderskiego. A na koniec tradycyjnie już zaproszę w dalszą blogową podróż, w trakcie której dowiecie się, jak nauka innych języków wpływa na sposób myślenia i spostrzegania rzeczywistości. 


Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo moje myślenie jest zakorzenione w języku polskim, dopóki nie nauczyłam się holenderskiego. Owszem, mam za sobą kilka lat nauki niemieckiego i rosyjskiego w szkole podstawowej i średniej, a potem jeszcze w trakcie studiów, ale żaden z tych języków nie był przeze mnie intensywnie praktykowany, więc obydwa pozostały w sferze wiedzy martwej, która z biegiem czasu znów staje się niewiedzą ;).  Może jeszcze angielski, jako coraz bardziej obecny w różnych dziedzinach życia, jest dla mnie językiem żywym, choć nie w takim stopniu, jak niderlandzki. Kiedy mieszkając w Holandii poznałam ten język w różnych jego odsłonach - podręcznikowej i ulicznej, naukowej i podwórkowej, regionalnej i globalnej - zaczęłam inaczej patrzeć na język polski. I dokonałam następujących trzech odkryć:   

1. Język polski jest nielogiczny. 
Czasami. Zwłaszcza gdy używamy zaprzeczeń. Żeby długo nie tłumaczyć, podam przykład z życia. Koleżanka w pracy zapytała mnie kiedyś:
- Durf je het niet? Nie masz odwagi (tego zrobić)? 
- Ja, ik durf het niet. Tak, nie mam odwagi. - odpowiedziałam, na co koleżanka wybuchnęła śmiechem. Dlaczego? Bo zaprzeczyłam sama sobie. Prawidłowa odpowiedź powinna brzmieć: Nee, ik durf het niet. 
I wtedy przypomniało mi się, że owszem, słyszałam już wcześniej, chyba na lekcji angielskiego, iż nie ma opcji: Yes, I don't ani No, I do, ale dopiero życie nauczyło mnie myśleć w ten sposób. 

Innym przykładem są zdania z dwoma przeczeniami. Zgodnie z prawidłami logiki minus i minus daje plus, więc dwa zaprzeczenia są potwierdzeniem. Ale nie w języku polskim ;) Mówimy przecież:
Nie mam żadnych pieniędzy. Ik heb geen geld. 
Logiczne, prawda?  :) 

2. Język polski jest opisowy. 
I długi. Zauważyliście, że zwykły płyn do mycia naczyń to aż cztery wyrazy? A po holendersku to tylko jeden: afwasmiddel. No dobrze, z rodzajnikiem dwa: het afwasmiddel. Podobnie jest z wieloma innymi słowami: 
jeździć na rowerze - fietsen
jeździć na nartachskiën
uprawiać sport - sporten
pasta do mycia zębów - de / het tandpasta
wysyłać wiadomości na Twitterze - twitteren
zadzwonić z odmową - afbellen
To dlatego, że w holenderskim bardzo prosto można tworzyć nowe wyrazy sklejając ze sobą już istniejące. O rekordzistach w stylu  kindercarnavalsoptochtvoorbereidingswerkzaamhedencomitéleden wspominałam we wcześniejszej edycji, ale wiele krótkich złożeń jest używanych na co dzień. A po polsku opisujemy wszystko odmieniając jeszcze poszczególne wyrazy przez przypadki. To dopiero jazda! :) 

3. Dobry wieczór i dzień dobry w języku polskim jest zmienne. 
Już na jednej z pierwszych lekcji holenderskiego dowiedziałam się, że goedemorgen mówimy do godziny 12.00, goedemiddag używamy między 12.00 a 18.00, a potem już tylko goedenavond. Początkowo nie przywiązywałam znacznej uwagi do godzin, traktując powyższą informację jako orientacyjną. Toteż zdziwiłam się któregoś dnia w sklepie, kiedy kobieta stojąca przede mną w kolejce do kasy poprawiała kasjerkę, odpowiadając: goedemiddag na jej goedemorgen, tłumacząc jednocześnie, że przecież jest już 5 po 12. Ot, kolejny wymiar holenderskiej punktualności ;) Niemniej jednak zaczęłam się zastanawiać, kiedy my mówimy jeszcze dzień dobry a kiedy już dobry wieczór? Gdzie leży ta granica i co jest ją wyznacza? Nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek określał tutaj ramy godzinowe. W moim odczuciu to zachodzące słońce dyktuje odpowiedni zwrot. Póki jest jasno, mówimy dzień dobry, gdy jest już ciemno za oknem - dobry wieczór. I jest to granica bardzo szeroka - przecież zachód słońca trwa i obejmuje różne odcienie zmierzchu! No i słońce zachodzi przecież szybciej zimą niż latem, więc w lipcu o godz. 18.00 powiemy raczej dzień dobry, natomiast w grudniu o tej samej porze już dobry wieczór. 

A Wy jak rozgraniczacie te dwa powitania? I co nowego odkryliście, dzięki nauce innych języków? Z przyjemnością i ogromną ciekawością przeczytam o tym w komentarzach :) 

Zapraszam w dalszą językową podróż:

Angielski:
Angielski dla każdego: Jak język angielski wpłynął na moje postrzeganie świata?

Następna Blogująca: Nie ta sama głowa- jak język obcy sprawia, że człowiek myśli o tym, o czym nigdy nie myślał

Esperanto:
Językowa Oaza: Czy esperantyści mówią jak roboty?

Hiszpański:
Hiszpański na luzie - Przez hiszpańskie okulary. Jak język wpływa na nasze postrzeganie świata?  

Niemiecki:
Niemiecka Sofa - Jak język niemiecki wpłynął na moje postrzeganie świata?http://niemieckasofa.pl/2014/09/jezyk-niemiecki-wplynal-postrzeganie-swiata/ 

Blog o języku niemieckim - Jak język niemiecki wpłynął na moje postrzeganie świata?

Norweski:
Pat i Norway - Jak język norweski wpłynął na moje postrzeganie świata.

Rosyjski:
Rosyjskie Śniadanie -Jak opanowany przeze mnie język obcy wpłynął na moje postrzeganie świata? 

Szwedzki:
Szwecjoblog - Jak opanowany przeze mnie język obcy wpłynął na moje postrzeganie świata? 

Włoski:
Studia, parla, ama - Jak opanowany przeze mnie język obcy wpłynął na moje postrzeganie świata? 

Jeśli sam jesteś blogerem kulturowym lub językowym i chciał(a)byś dołączyć do naszego projektu - napisz do nas:  blogi.jezykowe1@gmail.com 

14 komentarzy:

  1. Mam podobne przemyślenia jak Ty, myśląc o polskim i szwedzkim, piątka! ;) Z 'dzień dobry' i 'dobry wieczór' też czasem mam problem, bo też reaguję na ciemno/jasno i zimą 'wieczoruję' już nawet o 17... Pamiętam, że kiedy jeszcze studiowałam niemiecki na studiach, legendą była pani profesor, która potrafiła wyrzuć z egzaminu za źle wybrane 'dzień dobry'. Przed egzaminem bardziej nerwowo sprawdzałam zegarek, żeby wstrzelić się w pozdrowieniu we właściwą porę dnia niż przejmowałam się notatkami z przedmiotu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać, że te kultury germańskie i skandynawskie mają ze sobą sporo wspólnego, choćby to zamiłowanie do punktualności i czasu :)

      Usuń
  2. Porównując język polski z językiem francuskim, rownież dochodze do wniosku, ze ten pierwszy jest mało logiczny. Ciekawe, czy chaos w jezyku przekłada sie rownież na a chaos w życiu ;) Francuzi rownież maja ramy czasowe. Dobry wieczór mówi sie od godziny 16.30. Cieżko sie przestawić, szczególnie kiedy słońce wysoko na niebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz podsunął mi myśl, że być może język polski tylko wydaje się nam mniej logiczny, bo jego gramatyki uczyliśmy się z życia, a nie z książki. A gdybyśmy byli obcokrajowcami w Polsce i poznawali polski jako drugi język...?

      Usuń
  3. Włosi też mają ramy czasowe: zwykle jest nią godzina 15, 15:30, choć jak to u Włochów bywa, nie jest to bardzo ściśle określone ;) Ciekawe, że zwróciłaś na to uwagę, ja nigdy nie myślałam, o której godzinie w Polsce zaczyna się mówić "dobry wieczór" - więcej, mam wrażenie,że np. wchodząc do sklepu nawet ok. 19 czy 20 powiemy nadal "dzień dobry"!

    Pozdrawiam!
    alessandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Włosi juz od 15.30 mówią "dobry wieczór"?! Co kraj to obyczaj, naprawdę ;)

      Usuń
  4. Dorota, też wspomniałam u siebie właśnie o zdaniach przeczących :)

    Ja w języku polskim mówię na wyczucie "dzień dobry" czy "Dobry wieczór". Ale przeważnie ok. 16:00 ( już z pewnością gdy jest ciemno) mówię "dobry wieczór". Tak mi się jakoś ułożyło w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, jak to się nam własnie w głowach układa, prawda? Jak to się dzieje? Obstawiam, że za tym stoi nasze otoczenie, inni ludzie, ich zachowanie....

      Usuń
  5. Oprócz polskiego, używałam czynnie angielskiego, francuskiego i holenderskiego, okazjonalnie niemieckiego. Uczyłam się rosyjskiego, hiszpańskiego i łaciny.
    Jest mi często łatwiej wyrazić swoje myśli w języku angielskim, po polsku jest dłużej i bardziej skomplikowanie. Pewnie jest to dziwne ale tak jest. Czytanie czy oglądanie czegoś nie ma znaczenia. Ale np. myślę głównie po angielsku i notatki, listy itp są w jęz angielskim. Co do notatek ze szkoleń to prowadzę je w języku w jakim jest szkolenie, bo nie ma czasu przetłumaczyć, trzeba szybko notować.
    Z języków obcych nauczyłam się wysławiać krócej. Również zauważyłam, że w języku obcym jest mi łatwiej rozmawiać na trudne tematy czy powiedzieć coś osobistego (może łatwiej mi się zdystansować).
    Holenderski posiada wyrazy, które trafnie określają pewne rzeczy i często wstawiam holenderskie słowo w angielskie zdanie.
    Pisanie blogów w języku angielskim jest bardziej praktyczne, dotrze do większej liczby osób.
    Ogólnie im więcej języków, tym łatwiej nauczyć się kolejnego. Z jednym wyjątkiem - język niemiecki jest bardzo podobny do holenderskiego i często się miesza.
    Jestem fanem językowym, lubię zgadywać jaki to język (coś co moja mama potrafiła), przeglądać strony internetowe w językach, których nie znam. Rozumiem sporo z niektórych języków, których nie znam (np portugalski, włoski, szwedzki). Chcialabym plynnie posługiwać się wieloma językami. Niestety jak się na co dzień nie używa, to się zapomina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia, Poliglotko - zawsze podziwiałam Twoje umiejętności językowe!
      Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości!

      Usuń
  6. I jeszcze tłumaczenie żartów i powiedzeń. Niektóre mają swoje odpowiedniki w rożnych językach. Ale jak na przykład przetłumaczyć na holenderski czy angielski "Człowiek może znieść wszystko oprócz jajka"? Bo akurat w języku polskim jajko się "znosi". W innym języku brzmi to kompletnie bez sensu.
    Kiedyś zajmowałam się tłumaczeniami. Najwięcej czasu zajmuje przekształcenie jednego sposobu myślenia na drugi. Bo obcy język to inny sposób myślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwróciłam na to uwagę czytając książki w polskim przekładzie. Kiedy tłumacz już nie wiedział, jak to przetłumaczyć w tekście, na dole strony był przypis z wyjaśnieniem gry językowej. Mi nauka obcego języka uświadomiła, że zrozumieć to jedno, a przełożyć treść na inny język to drugie, wcale nie prostsze zadanie. Zaczęłam bardziej doceniać prace tłumaczy, gdy się przekonałam, iż nawet gdy rozumiem 100% holenderskiej rozmowy, nie zawsze potrafię od ręki wyrazić to samo po polsku.

      Usuń
  7. Fajnie, że tak przewrotnie potraktowałaś temat :) Faktycznie, zupełnie inaczej można spojrzeć na coś oczywistego z innej strony, kiedy się patrzy na to z innej perspektywy. O tym, że nasz język polski jest nielogiczny nigdy bym nie pomyślała, choć tych nielogicznych konstrukcji używam na co dzień :) Jest to tak zakorzenione w mojej głowie, że dopiero konstruując myśli w obcym języku wpadłabym na to, że coś jest nie tak! Język rosyjski mi tego nie uświadamia, ponieważ konstrukcje zadaniowe w polskim i rosyjskim są zbliżone do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. W języku polskim jest jeszcze podwójne potwierdzenie jako zaprzeczenie ;). W rzeczy samej, mamy wesoły język ;)

    OdpowiedzUsuń

Podziel się ze mną swoją opinią - z przyjemnością przeczytam Twój komentarz :) Podpisz się jednak proszę, zwłaszcza jeśli oczekujesz odpowiedzi.